MODLITWA NIEUSTANNA... w Woli Bożej.
- DarWoliBozej.pl

- 12 wrz
- 8 minut(y) czytania

Dlaczego wpis o modlitwie, skoro wiele już powiedziano na jej temat? Mimo że wiele już powiedziano i napisano, w moim codziennym życiu wciąż pojawiały się pytania dotyczące modlitwy w Woli Bożej, na które nie znajdowałam odpowiedzi. Być może Ty także masz swoje pytania i dylematy. Mam nadzieję, że ten tekst odpowie przynajmniej na jedno z nich.
Modlitwa to temat bardzo obszerny, dlatego tu poruszam tylko kilka jej aspektów. Jeśli chcesz wiedzieć więcej o Modlitwie w Woli Bożej to polecam Ci książkę pt. Szkoła Modlitwy w Woli Bożej ojca Pabla Martína Sanguiao - zobacz TUTAJ – to naprawdę wartościowe źródło. Ale czuję, że najważniejsze jest zawsze to, jak przełożyć tę wiedzę na codzienność, bo właśnie tam rodzą się nasze pytania i dylematy.
Modlitwa to również temat zawsze aktualny, ponieważ dotyczy relacji i jest procesem, obojętnie czy żyjemy w Woli Bożej czy nie.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałam o Darze życia w Woli Bożej, we mnie również pojawiły się pewne pytania i dylematy. Nie zaczynałam przecież od pustki – miałam już swoją codzienną praktykę modlitewną, modlitwy bliskie mojemu sercu, takie jak różaniec czy koronka. Zastanawiałam się: co teraz? Czy kontynuować modlitwę w takiej formie jak dotychczas, czy coś zmienić? Jak modlić się w duchu życia w Woli Bożej?
Według mnie, wejście w życie w Woli Bożej nie polega na gwałtownej rezygnacji ze starych praktyk, nie należy się spieszyć ze zmianami na początku. Myślę, że trzeba naprawdę wewnętrznie poczuć, że dana modlitwa została jakby "wchłonięta" przez życie w Woli Bożej i że została zastąpiona rzeczywistym życiem modlitwy.
Pamiętam, że chciałam kiedyś zrezygnować z dziesiątki różańca, ale kapłan wyraźnie mi odradził. Dlatego uznałam, że najlepszym początkiem jest nie spieszyć się. Zacząć od poznawania tej duchowości – czytać, słuchać, rozważać „Godziny Męki Pańskiej” i inne modlitwy w duchu życia w woli Bożej. Jeśli nie czułam natchnienia, by odkładać moje dotychczasowe modlitwy, po prostu ich nie odkładałam. Z czasem przyszło światło i zrozumienie, jak je przeżywać w nowy sposób.
Na początku mojej drogi w Woli Bożej, starałam się pamiętać, aby przed każdą modlitwą świadomie powiedzieć: „w Woli Bożej” lub „Jezu, módl się we mnie” lub „Panie, wtapiam się w Twoją Wolę i proszę, abyś Ty sam modlił się we mnie”. Wtedy modlitwa, którą odmawiałam, stawała się w moim rozumieniu, modlitwą w Woli Bożej, bo modlił się we mnie sam Jezus dając mi zasługi swojej własnej modlitwy.
Bywało, że co do niektórych modlitw otrzymałam światło, aby je zaniechać a inne odmawiać w inny sposób. Na przykład do rozważania tajemnic różańcowych zaczęłam używać tekstów zaczerpniętych z pism Luizy Piccarrety. (Tajemnice radosne dostępne są TUTAJ) Z czasem coraz wyraźniej zaczęłam rozumieć, że nie chodzi o to, jaką modlitwę odmawiam, ale właśnie o to, żeby wszystko, także modlitwę, zanurzać w Woli Bożej i prosić, by to Bóg modlił się we mnie, a nie tylko ja sama swoimi siłami, ale to nie wszystko. Owocność mojej modlitwy jest zależna od jedności mojej woli z Wola Bożą w codzienności, nie tylko na modlitwie. Czy Bóg ma moje TAK/FIAT na wszystko z dziękczynieniem i radością?
W taki sposób, staram się też obecnie, zachęcać moje dzieci, aby przed modlitwą i innymi czynnościami dodawały tę intencję: Jezu módl się we mnie lub w Woli Bożej... Jednocześnie od czasu do czasu pytam je czy rozumieją co to znaczy? Co to zmienia?
I wiem, że to robią. Ostatnio miałam takie zdarzenie - jedna z młodszych kuzynek (8 lat), która jest częstym gościem u nas, po tym jak coś się zagubiło, powiedziała na głos: No to szukamy teraz w Woli Bożej... Usłyszenie ukradkiem tego zdania, było dla mnie ogromną radością, bo wiedziałam, że w swoich zabawach muszą między sobą wspominać i napominać się by wszystko robić w Woli Bożej - skoro nawet goście... szukają zguby w Woli Bożej:)
Swoją drogą, to niesamowite jak zwykła modlitwa i każda inna czynność może zostać przemieniona przez Boga w akt Boski, nieskończony i wieczny - na tym min. polega nowość związana z modlitwą i Darem życia w Woli Bożej.
Tu chciałam wspomnieć krótko, że był taki moment zaraz po moim nawróceniu, że wzięłam na siebie zbyt dużo modlitw i choć początkowo odczuwałam dużą gorliwość po jakimś czasie czułam się nimi obciążona. Serce szukało już relacji a w ustnym odmawianiu wielu modlitw nie mogło jej znaleźć. Zwykle trudno jest nam zrezygnować z tego co znane, by pójść dalej, ale jak pisałam, modlitwa podlega zmianą i to jest dobre. Tak więc okazuje się, że nawet modlitwa może stać się przeszkodą w relacji z Bogiem trzeba tylko rozeznać kiedy przychodzi pora na zmianę. Każdy z nas jest inny i u każdego przypuszczam, że będzie to wyglądać trochę inaczej, dlatego cenne jest kierownictwo duchowe, ale nawet bez niego Bóg znajdzie sposób, żeby dokonać zmiany - jeśli dusza jest na nią otwarta.
Uważam, że najważniejsze nie są słowa, ale nasze zrozumienie tego co one mają przekazać. Dlatego tak ważna jest też wiedza w przypadku duchowości życia w Woli Bożej. Jak można sobie poradzić z tym na początku. Wiemy, że Jezus modlił się w sposób doskonały. Jeśli prosimy Go by to On modlił się w nas, możemy prosić by dał nam zasługę swojej własnej modlitwy. Z czasem będziemy dowiadywać się więcej i więcej, o tym jak Modlił się Jezus, w jakich intencjach, że również Jego Człowieczeństwo potrzebowało Woli Bożej, aby objąć wszystkie dusze.
Czytając słowa Jezusa do Luizy Piccarrety, odkryłam coś jeszcze. Pan Jezus mówi, że w sposób szczególny raduje się, gdy dusze modlą się Jego własnymi słowami, to zrodziło pragnienie, by coraz częściej wracać do tych modlitw, które są słowami samego Jezusa lub Jego Matki – szczególnie do 24 godzin Męki Pańskiej. W nich odnajduję, echo modlitwy Jezusa, ale także Jego wewnętrzne akty: wynagrodzenia i zadośćuczynienia Ojcu. Jest to modlitwa obejmująca wszystko i wszystkich.
Kolejną prawdą, stopniowo dojrzewającą we mnie, jest ta, że życie w Woli Bożej jest nieustanną modlitwą. Ale nie można spłycić tego stwierdzenia żeby "wszystko" nie stało się "niczym". Niektórzy mówią, że nie chodzą do Kościoła, bo Bóg jest wszędzie i ostatecznie nie spotykają Go nigdzie. Tu może stać się podobnie, stwierdzenie: wszystko jest modlitwą - powinno rzeczywiście prowadzić do modlitwy nieustannej a to niełatwe zadanie.
Jeszcze zanim zaczęłam świadomie żyć w Woli Bożej, miałam w sobie głębokie pragnienie życia w Obecności Bożej. Chciałam, aby moje myśli, moje serce i wszystko co mnie dotyczy było z Nim nieustannie złączone, choć moja ułomność mnie ograniczała i ogranicza. Starałam się to robić poprzez różne praktyki np. przez akt „Jezu, Maryjo, Kocham Was, ratujcie duszę” według siostry Konsolaty Betrone, czasem przez modlitwę Jezusową – różne drogi prowadziły mnie do prób praktykowania obecności i zrozumienia czym jest Boża Obecność.
Co to ma wspólnego z modlitwa nieustanną? Moim zdaniem jest to kluczowe. Kiedy mówię „nieustanna modlitwa”, mam na myśli, że od momentu obudzenia do zaśnięcia, staram się żyć w Bożej Obecności. Chodzi o to, by jak najczęściej pozostawać w kontakcie z Bogiem przez rozmowę z Nim, myślenie o Nim, poprzez powierzanie każdej czynności Jego Woli. Wydaje mi się, że praktykowanie Obecności Bożej jest praktykowaniem nieustannej modlitwy.
Jednak to dopiero Dar Życia w Woli Bożej, pełniej niż cokolwiek innego pozwolił mi, aby całość mojego życia – każde uderzenie serca, każda myśl, każda czynność, każda modlitwa – stała się nieustanną modlitwą. Ta nieustanność modlitwy w Woli Bożej, jest możliwa o tyle, o ile istnieje nieustanna zgoda naszej Woli na działanie w nas Woli Bożej. Oraz na ile jesteśmy czujni, by jak pisałam powyżej praktykować Bożą Obecność w sobie.
Pamiętam, że kiedyś spytano małą Tereskę od Dzieciątka Jezus, jak często myśli o Bogu. Odpowiedziała, że nie ma chyba dwóch minut, aby o Nim nie pomyślała. Jeśli ktoś kocha Boga, stara się jak najczęściej być przy Nim myślą, a z czasem ta praktyka Bożej Obecności z Bożą łaską zaczyna przemieniać się w ducha nieustannej modlitwy.
Tak rozumiem nieustanność Modlitwy w Woli Bożej. Jezus żyje we mnie. A kiedy On żył na ziemi, wszystko, co czynił – modlitwa, uzdrawianie, cierpienie – było nieustanną modlitwą, ciągłym wynagradzaniem Ojcu, oddawaniem Mu chwały i wypraszaniem nadejścia Królestwa Bożego czyli Królestwa jego Woli. Jeśli ja pozwalam Mu żyć we mnie, powtarzać swoje życie, to i moje życie staje się nieustanną modlitwą.
W codzienności, oczywiście zapominam, gubię się, ale wracam, choć trudno utrzymać ciągłość. Bóg zna naszą słabość. Wierzę, że przyjmuje moje wysiłki, moją dobrą wolę, pragnienie i daje łaskę, by ta nieustanność stawała się coraz pełniejsza. Ale też uważam, że trzeba o to prosić i przyznawać przed Bogiem, że nie jesteśmy w stanie bez Jego łaski modlić się nieustannie. Wierzę, że to upokorzenie się z własnej niemożności jest bardzo ważne. Ważne dla mnie samej... bo wtedy dobrze wiem, że gdy odczuję w sobie źródło modlitwy nieustannej, nie przypiszę jej własnemu działaniu, ale Bożej łasce - jak wszystko. Dlatego proszę i uznaję jednocześnie, że nic nie mogę bez Niego.
Im większa rodzi się nieustanność modlitwy - tym większe rodzi się dziękczynienie, bo tym mocniej widzę, że to wyłącznie dana mi łaska. Sama z siebie nie byłabym w stanie myśleć o Nim ani jednej sekundy, a tym bardziej kochać. Wszystko jest łaską: i zrozumienie o co prosić, i pragnienie by to uczynić, i zdolność by wykonać.
I właśnie dlatego coraz mniej istotne staje się dla mnie przyjmowanie nowych form modlitwy ustnej. To nie znaczy, że na pewnym etapie nie były one dobre. Mogą być też chwile, kiedy poczuję w sobie, że Jezus pragnie podjąć jakąś konkretną modlitwę – i wtedy mam nadzieję, że odpowiem na to pragnienie. Ale nie dlatego, że to mój pomysł, że ta modlitwa ma takie czy inne odpusty, owoce itp. Podejmę ją gdy poczuję, że to Jezus chce kontynuować swoje życie we mnie w tej właśnie modlitwie.
To jest dla mnie istota – pozwolić Jemu czynić, czego pragnie. A wtedy całe życie staje się prawdziwie nieustanną modlitwą. Ale jak to zrobić? Skąd to wiedzieć? Jeśli ktoś ma doświadczenie rozumienia/odczuwania/przynaglenia do tego czego chce Bóg - to nie potrzeba tego tłumaczyć - jeśli nie, to i tak będzie to trudno zrozumieć, ale można pomóc sobie w inny sposób...
...Zdarza się że żyjąc w Woli Bożej, nagle pojawia się zachęta do nowej modlitwy, szczególnej pobożności, jakiejś inicjatywy modlitewnej i przychodzi pytanie: podjąć czy nie? Co zrobić?... Znasz to? - Mi się to zdarza.
Z pomocą przychodzą ponownie 24 Godziny Męki Pańskiej wg. Luizy Piccarrety. W godzinie 8-mej Jezus mówi do Luizy: „Córko, po coś przyszła? To poruszyło moje serce. Zrozumiałam, że Jezus kieruje to pytanie również do mnie – rano, gdy się budzę, w czasie modlitwy, pracy, po posiłku, w cierpieniu: „Córko, po coś przyszła?”. Po co?
To pytanie można odnieść także do modlitwy. Po co przyszłaś na tę modlitwę? Dlaczego chcesz ją podjąć? Wtedy dobrze jest podjąć się rozeznania. Czy podejmuję tę modlitwę lub inną inicjatywę, bo chcę coś wyprosić? Bo obiecano odpust? Bo są przypisane jakieś szczególne obietnice? Jakie są moje najgłębsze motywacje?
Dla mnie odpowiedź, czy podjąć coś nowego staje się jasna wtedy, gdy czuję wewnętrznie, że nie ma we mnie już nic z powyższych motywacji. Kiedyś były one wystarczające - obecnie już nie.
A jakiej intencji/odpowiedzi szukam w sobie teraz? - Bo chcę być z Tobą, Jezu. Bo chcę towarzyszyć Ci w Twojej Męce. Bo chcę wypraszać nadejście Królestwa. Bo pragnę zbawienia dusz. Bo przede wszystkim chcę oddać Ojcu chwałę i sprawić Ci radość. To są intencje w jakich Modlił się Jezus - tych intencji pragnie teraz moje serce.
Czasem w sercu pojawia się wewnętrzne przynaglenie – „Ja chcę się w tobie modlić, Ja tego pragnę – wtedy szczególnie decyduję by podjąć taką modlitwę. Ale jeśli to tylko mój pomysł, podyktowany jakąś inną nawet dobrą intencją - odpowiedź brzmi nie.
Nie tak dawno zrozumiałam, że tak naprawdę wszystkie intencje w jakich się modlimy sprowadzają się do tej jednej: Oddać Bogu należną mu chwałę. Tylko ta jedna jest dla mnie wystarczająca. Jest intencją główną, to znaczy, że patrzę czy inne intencje do niej prowadzą. Wszystkie wymienione powyżej do niej prowadzą. Jednak nie zawsze tak jest: na przykład zdanie przez kogoś egzaminu - może tej osoby wcale nie prowadzić do zbawienia. Czasem nawet uzdrowienie, może nie być drogą do Boga. Dlatego zawsze warto na końcu swojej prośby dodać - Bądź Wola Twoja!
Czuję że kolejne etapy mojego życia w Woli Bożej będą prowadzić mnie coraz głębiej do tego, by w milczeniu serca uczyć się słuchać, czuć i rozumieć to jedno: czego On we mnie pragnie. Jeśli On tego chce – to i ja tego chcę.
Na koniec chcę przytoczyć piękne słowa z Tomu 6 - 6 czerwca 1904 roku, Księga Nieba, które głęboko mnie poruszają:
„Ty nie czynisz nic innego jak tylko udostępniasz swoją duszę jako mieszkanie dla Boskości.”
Nie czynię nic innego, jak tylko udostępniam swoją duszę, żeby Jezus mógł żyć we mnie, powtarzać swoje życie. Moja czujność i nieustanność ma się skupiać na tym, by podążać za tym, czego chce Jezus. Jeśli to się udaje, to największa łaska – Jezus wtedy powtarza swoje życie i wyprasza łaski dla całej ludzkości. Czy może być coś piękniejszego, niż pozwolić Jezusowi żyć ponownie na ziemi w nas NIUSTANNIE?

_edited.png)



Komentarze