top of page

BYĆ NAPRAWDĘ SOBĄ

ree

Drodzy Rodzice,

Ta bajka, to delikatna i głęboka opowieść o duchowej przemianie, odkrywaniu własnej tożsamości i zaufaniu Bogu. Przez historię Karola i jego spotkania z Carlo, chcemy pokazać młodym czytelnikom, że prawdziwe „stanie się sobą” to nie utrata, lecz odnalezienie siebie w Bożej Woli.


To zaproszenie do wspólnej refleksji nad tym, jak ważne jest wsparcie i cierpliwość wobec tych, którzy boją się zmian, a jednocześnie tęsknią za sensem i światłem w swoim życiu.

Niech ta bajka stanie się dla Was punktem wyjścia do rozmów o odkrywaniu kim jest człowiek i do czego został powołany przez Boga. Niech to odkrycie będzie w nas przyczyną prawdziwej radości.


BYĆ NAPRAWDĘ SOBĄ


Yahid = jedyny


I

Karol zadaje pytania.

Karol otrzymał swoje drugie imię Yahid po dziadku, choć jego znaczenia, nikt, poza nim, już nie pamiętał. Dziadek czasem opowiadał, że lubi to imię, bo kryje się w nim coś więcej niż tylko dźwięk — jego znaczenie: jedyny. Takie imię można mieć na papierze, ale nie zawsze w sercu. Dla Karola nie było to tylko słowo – to było jak wezwanie, które często brzmiało w jego wnętrzu.


Miał dwanaście lat. Był jednym z tych chłopców, którzy więcej czują, niż mówią. Czasem coś rysował, czasem zapisywał myśli w zeszycie, którego nie pokazywał nikomu. Nie dlatego, że miał tajemnice, ale dlatego, że jego myśli nie mieściły się w schematach. A świat wokół coraz częściej próbował je w te schematy wepchnąć.

Nie chodziło o szkołę czy ludzi. Chodziło o coś głębszego, czego jeszcze nie umiał nazwać. Gdy patrzył na starszych – nawet na licealistów – widział, jak zaczynają się do siebie upodabniać: ubrania, sposób mówienia, pragnienia. Ciągle słyszał: „Musisz mieć pasję, cel, plan, styl. Musisz być kimś.” Ale im bardziej to wszystko było „czyjeś”, tym bardziej Karol czuł, że ludzie przestają być sobą.

ree

Czasem wracał do domu i mówił do siebie: — Ja tak nie chcę. Chcę być sobą. Ale… kim właściwie jestem? Czuł, że jest kimś jedynym w swoim rodzaju. Że nosi w sobie coś, czego nie ma nikt inny. Ale z każdym dniem miał wrażenie, że to coś się rozmywa. Że pojawia się w nim przeciętność. Że zaczyna kopiować reakcje innych, słowa, gesty. I że jeśli nic nie zrobi, pewnego dnia obudzi się jako powielony wzór.

To przerażające uczucie przychodziło najczęściej nocą, gdy leżał, wpatrzony w sufit, albo słuchał deszczu za oknem. Wtedy zadawał pytania, których nikt nie słyszał: – Czy da się nie zgubić siebie? – Czy można żyć, nie stając się kopią innych? – Czy jest jakaś droga, żeby pozostać prawdziwym?


Pewnego razu natrafił na zdanie, które wryło mu się w pamięć i nie dawało spokoju. Powiedział je jakiś włoski chłopak, Carlo Acutis — Karol nie znał go osobiście, ale słyszał, że był blisko Boga, że był inny, a jednak bardzo zwyczajny. Nie „nawiedzony” – jak mówili niektórzy – tylko po prostu sobą, aż do końca. Carlo powiedział: „Wszyscy rodzimy się jako oryginały, a umieramy jako kopie.”

Karol pamiętał, jak pierwszy raz usłyszał to zdanie – zamarł, jakby ktoś wypowiedział na głos jego własny lęk i tęsknotę. To zdanie gryzło go od środka, i znowu zadawał sobie pytania: – Czy ja też tak skończę? – Czy nawet jeśli dziś czuję w sobie coś wyjątkowego, to z czasem to wszystko się rozpadnie? – Czy kiedyś stanę się jednym z tych ludzi, którzy żyją tylko dlatego, że trzeba, i nic już naprawdę nie czują?

ree

II

Niezwykłe spotkanie

Wieczorem otworzył laptopa i wpisał: Carlo Acutis. Przeglądał zdjęcia – zwyczajny chłopak: bluza z kapturem, uśmiech, aparat na zębach. Nie wyglądał jak święty, ale widać było w nim spokój, ciszę i siłę – nie taką, która dominuje, ale taką, która zna siebie i zna swojego Boga. Karol nieraz rozmyślał o Bogu, i o tym jaki On jest. Pomyślał: – Może ten chłopak znalazł drogę, której szukam? Może był naprawdę sobą. Może był naprawdę wolny? Zamknął laptopa. Ekran zgasł. W pokoju zrobiło się ciemno. We wnętrzu chłopca coś się poruszyło. Nagle wstał i wyszedł do ogrodu. Noc była cicha i jasna. Karol usiadł na ławce i spojrzał w niebo.

ree

Czuł, że coś się w nim rozgrywa. W jego głowie nieustannie powracało zdanie: „Wszyscy rodzimy się jako oryginały, a umieramy jako kopie.” Te słowa nie dawały mu spokoju. Niosły prawdę, ale i coś niepokojącego. Wracał wieczorami do ogrodu, zatapiając się w myślach. Aż któregoś wieczoru, gdy cisza spowiła świat jak zasłona, a gwiazdy zdawały się szeptać sekrety nieba, Karol poczuł, że nie jest sam. Na początku była to tylko obecność – jak echo czegoś zapomnianego. A potem, gdy odwrócił głowę zobaczył go. Carlo. Ten sam, którego słowa nosił w sobie od miesięcy.


ree

— To prawda, co powiedziałeś? — zapytał Karol, który jakby nie był zadziwiony jego obecnością, jak ktoś kto długo czeka na spotkanie. — O tym, że rodzimy się jako oryginały. Ja nie chcę skończyć jako kopia. A boję się, że właśnie do tego prowadzi życie. Wszyscy mówią, że mamy być jak On, wskazał w górę palcem, naśladować Go, oddać Mu swoją wolę. Ale ja nie chcę być kolejną wersją Boga. Nawet jeśli On jest doskonały... Ja chcę pozostać sobą. Czy Tobie się to udało?

— Tak — odpowiedział Carlo. — Ale nie dlatego, że starałem się „być sobą”. Tylko dlatego, że pozwoliłem Bogu mnie poprowadzić.

— Dlaczego? — Karol zmarszczył brwi. — Przecież Bóg chce, żebyśmy byli jak On. Wszyscy podobni. A ja nie chcę stracić siebie. Nie chcę, żeby ktoś mnie zmieniał — nawet Bóg. Boję się, że przestanę być sobą. Że zniknę. Carlo milczał chwilę. Spojrzał gdzieś w dal.

— Rozumiem cię — powiedział w końcu Carlo. — Myślałem kiedyś podobnie. Ale zobacz, Karolu… jeśli ktoś prowadzi cię do odkrycia, kim naprawdę jesteś — to czy on cię niszczy? Czy może cię odnajduje? Karol zamilkł. Zastanawiał się.

— To zdanie można rozumieć na dwa sposoby — dodał Carlo. — Człowiek żyjący tylko tym, co oferuje świat, usłyszy w nim zachętę do podkreślania swojej wyjątkowości na zewnątrz — przez styl, wygląd, słowa. Ale człowiek żyjący duchem zrozumie, że najłatwiej zgubić swoją niepowtarzalność właśnie wtedy, gdy oddzielimy się od Tego, który nas stworzył. — Bo oryginalność to nie kwestia stylu. To kwestia tożsamości. A tożsamość nie pochodzi z zewnątrz — ona rodzi się wewnątrz. Z tego, kim jesteśmy w oczach Boga.


III

Ślady w świecie

— Pozwól, że ci coś pokażę — powiedział Carlo. — Bóg zostawił nam w świecie ślady. Znaki, które pomagają nam zrozumieć, kim jesteśmy i kim mamy się stać. Czasem wystarczy dobrze się przyjrzeć zwykłym rzeczom… i wtedy wszystko staje się jaśniejsze.

Carlo uśmiechnął się ciepło i wskazał na ogród. — Spójrz, Karolu — zaczął. — Czy potrafisz dostrzec, jak różnorodny jest świat, który nas otacza? Wszystko ma swoje miejsce i porządek, a jednocześnie nie ma dwóch takich samych rzeczy. Wskazał na liście drzew, które szumiały delikatnie na wietrze. — Choć wyglądają podobnie, każdy z nich jest jedyny i niepowtarzalny. Nie ma dwóch o identycznym kształcie, układzie żyłek czy kolorze. To samo dotyczy kwiatów — każdy różni się od pozostałych. Żaden nie jest kopią innego.


ree

Karol wpatrywał się uważnie, starając się zobaczyć to, co pokazywał mu Carlo. — A chmury na niebie? — zapytał. — Czy one nie są zawsze takie same? — Chmury? — Carlo uśmiechnął się. — One nigdy nie są identyczne. Kształty, które tworzą, zmieniają się z chwili na chwilę. Tak samo jest z dźwiękami — żaden nie brzmi dokładnie tak samo.

Karol przypomniał sobie zimę. — A płatki śniegu? Też są inne?

Carlo skinął głową. — Tak. Nawet dwa płatki śniegu, które spadną obok siebie, różnią się strukturą. Bóg jest wyjątkowym Twórcą — każda rzecz, którą stworzył, jest unikalna. — Więc jeśli tak jest ze światem — mówił dalej Carlo — to tym bardziej każdy człowiek, stworzony na obraz i podobieństwo Boże, jest jedyny w swoim rodzaju. Nie ma drugiego takiego jak ty. Ani takiego jak ja.

Karol spojrzał w ziemię i zauważył coś, co poruszało się w trawie.— A co z tym? — zapytał, wskazując na gąsienicę.

— Nawet one się różnią — odpowiedział Carlo. — Każda ma swój rytm, swój sposób poruszania się, swój wygląd. Z pozoru podobne, ale żadna nie jest kopią drugiej. Bo Bóg nie tworzy kopii. Każda istota nosi Jego podpis — NIEPOWTARZALNY.

— To może i ja… — powiedział Karol cicho — też jestem inny. Choć nie zawsze to widać. Carlo uśmiechnął się jeszcze szerzej — dokładnie tak!

ree

IV

Być naprawdę sobą

Gdy Karol spotkał się z Carlo kolejnym razem, zapytał od razu, jakby nosił to pytanie w sobie od dawna:— Ale przecież ludzie często wyglądają tak samo, mimo że chcą być inni — rzucił Karol, jakby broniąc znanej sobie rzeczywistości. — Zachowują się podobnie, a przecież tak naprawdę nie chcą być jak wszyscy inni.

Carlo zamyślił się. — To wygląda jak paradoks. Dzisiejszy świat woła: „bądź sobą!”, „wyróżnij się!”, „bądź oryginalny!”. Zachęca do łamania schematów, do pokazywania „inności” — ale często ta inność sprowadza się do wyglądu, stylu bycia czy kontrowersyjnych poglądów. A im mocniej człowiek próbuje sam siebie wymyślić, tym bardziej staje się podobny do innych, którzy robią dokładnie to samo.

Spojrzał na Karola. — wystarczy rozejrzeć się: tysiące ludzi z tą samą „oryginalną” fryzurą, tym samym „nietypowym” stylem, tym samym buntem i potrzebą zwrócenia na siebie uwagi. Zamiast oryginału — kolejna kopia. Może głośna, ale pusta.

Karol przygryzł wargę. — Myślą, że jak będą „inni”, to będą naprawdę sobą?

— A tymczasem — Carlo uniósł wzrok ku niebu — im bardziej próbują się wyróżniać, tym bardziej się do siebie upodabniają. Bo brakuje im punktu odniesienia. Nie wiedzą, skąd pochodzą ani kim naprawdę są. Tak jak mówiłem, tożsamość nie pochodzi z zewnątrz — ona rodzi się wewnątrz. Z tego, kim jesteśmy w oczach Boga.

– Czyli bycie sobą to nie robienie wszystkiego, na co mam ochotę?

– Nie. To coś znacznie głębszego. To życie zgodne z Wolą Bożą – pozwolenie, by Bóg kształtował twoje serce, wolę i umysł. Tylko wtedy stajesz się sobą – nie kopią, nie maską.

Karol długo milczał, aż w końcu zapytał: — Rozumiem. W swoim wnętrzu mam odkryć kim naprawdę jestem, ale jak to zrobić?

Carlo spoważniał. — Trzeba starć się odkryć w sobie to, co widzi Bóg. Bo tylko On zna oryginał. Człowiek może tworzyć różne wersje siebie, ale tylko Bóg ma w sercu pierwotny projekt. I tylko pozwalając Mu się prowadzić, człowiek naprawdę wraca do siebie. Do tego, kim był od zawsze — zanim się pogubił w kopiach.

— Zobacz — wskazał — ta gąsienica. Jakby nie wiedziała, co robi. Po prostu je liść za liściem, jakby cały świat sprowadzał się do zaspokajania głodu.

Podszedł bliżej. Patrzyli w ciszy. — Widzisz? Ona jeszcze nie wie, kim jest. Nie zna swojego przeznaczenia. Ale to nie znaczy, że go nie ma. Wszystko w niej już teraz przygotowuje się do czegoś większego — czegoś, czego nie potrafi sobie wyobrazić.

— Myślisz, że wie, że kiedyś będzie… motylem? — zapytał Karol z niedowierzaniem.

— Nie. Ale to nie znaczy, że to nieprawda.

— A co, jeśli nie będzie chciała się zmienić? — Karol zadał pytanie cicho, jakby dotyczyło również jego samego.

— Wtedy może nigdy nie pozna, kim miała się stać — odpowiedział Carlo spokojnie. — Ale nawet wtedy Bóg jej nie porzuca. On czeka. Czasem bardzo długo. Bo wie, że przemiana boli. Że trzeba umrzeć temu, co znane, żeby narodzić się do czegoś, co większe niż marzenia.

Po chwili milczenia Carlo spojrzał Karolowi prosto w oczy. — Karolu, prawda jest taka, że gąsienica nigdy nie zobaczy siebie jako motyla, jeśli zatrzyma się na jedzeniu liści. Może żyć, może rosnąć… ale nigdy się nie przemieni. Bo to, co najważniejsze, nie dokona się przez jej własny wysiłek. Przemiana nie jest w jej mocy.



V

O Kokonie i Prawdzie

Karol słuchał w napięciu.

— Gąsienica musi wejść w kokon — mówił Carlo. — Do miejsca ciemnego, milczącego, pozornie bez życia. To jak zgoda na utratę kontroli. Na poddanie się czemuś większemu. Bo wewnątrz kokonu dzieje się coś, czego sama nie potrafi ani wywołać, ani zrozumieć. To coś ją przekracza.

— Jak... cud? — zapytał cicho Karol.

— Tak — przytaknął Carlo. — Ale to cud, który zaczyna się od decyzji: Niech się stanie Twoja wola, a nie moja. Bo tylko wtedy może zacząć działać Ten, który stworzył motyle.

Zamilkł na chwilę.

— Człowiek, Karolu, nie pozna prawdy o sobie, jeśli nie pozna prawdy o Bogu. A nie pozna Boga, jeśli nie pozwoli Mu działać. Musi oddać swoją wolę — nie po to, by siebie stracić, ale po to, by siebie odnaleźć.

Zapadła cisza. Po chwili Carlo dodał: — Człowiek jest jak ta gąsienica. Żyje wśród innych, próbuje znaleźć sens, wyróżnić się, nadać sobie tożsamość — bo czuje, że czegoś mu brakuje. Ale prawda jest taka, że dopóki Bóg nie objawi mu ki jest, będzie błądził po omacku. Będzie kopiował innych. Albo będzie walczył, by nie być jak inni — a to na jedno wychodzi. Bo to wciąż życie w odniesieniu do ludzi, a nie do Boga.

— Więc prawdziwa oryginalność… — zaczął Karol.

— …rodzi się dopiero wtedy, gdy pozwolisz Bogu dokończyć to, co zaczął w tobie jeszcze zanim się urodziłeś — dokończył Carlo. — I nie chodzi o to, żeby stać się kimś „lepszym”. Chodzi o to, żeby stać się sobą. Tym sobą, którego Bóg widzi od zawsze. I którego nie da się pomylić z nikim innym.

— Jak motyl… — wyszeptał Karol.

Carlo tylko się uśmiechnął, czasem trzeba wiele razy usłyszeć te samą prawdę, by w końcu ją przyjąć.

Karol długo jeszcze patrzył na gąsienicę. Coś w niej go poruszyło. Może to, jak była niepozorna. Może to, że w jej powolnym pełznięciu było coś znajomego — jakby widział w niej samego siebie.

— Ale… — odezwał się po chwili — a co jeśli ja nie chcę być motylem?

Carlo spojrzał uważnie, nic nie mówiąc.

— Może wystarczy mi być gąsienicą — ciągnął Karol jakby z przekory, ale czuł że to ukryty w nim lęk, przed utratą... — Może to całe latanie, zmienianie się… to nie dla mnie. Może chcę po prostu… zostać sobą, bo...

Milczenie, które zapadło, nie było ciężkie. Było potrzebne.

Carlo usiadł obok. — Bo myślisz, że przemiana oznacza, utratę kontroli?

Karol wzruszył ramionami. W jego oczach czaił się niepokój.

— Może boisz się, że jeśli oddasz się Temu, który cię stworzył, to spotka Cię cierpienie?

Karol nie odpowiedział.

— Wiesz, nie jesteś pierwszy. Wielu się tego boi, choć nie mówi tego na głos — powiedział cicho Carlo. — Bo od małego uczą nas, że musimy, być silni by dać sobie radę, wyróżnić się. Tylko że to strasznie męczące, prawda?

Karol kiwnął głową. — Jakbym ciągle musiał coś udowadniać. Nawet samemu sobie.

— I dlatego dziś tylu ludzi stara się kontrolować swoje życie — powiedział Carlo. — Bo nie wiedzą, że można inaczej. Myślą, że jeśli zaufają Bogu, to stanie się coś co ich unieszczęśliwi. A to nieprawda.

— A co, jeśli już jestem kopią? — zapytał cicho Karol – jeśli jest już za późno? Jeśli czuję, że jestem zbyt słaby by iść tą drogą​?

Carlo spojrzał na niego z taką czułością, że Karol poczuł, jak ściska mu się gardło.

— Wtedy tym bardziej jesteś gotowy, żeby na nią wejść i stać się sobą. Twoja słabośc stanie się twoją siłą, bo to On będzie Cię prowadził a jeśli droga będzie zbyt trudna, weźmie Cię na ręce i poniesie dalej. Jeśli tylko Mu na to pozwolisz, zaufasz, jeśli powiesz TAK. Już nie ty Karolu – ale On, nie Twoja siła ale Jego moc.

Karol znieruchomiał. Coś głęboko w nim drgnęło. Zrozumiał, że lęk, powstrzymywał go przed zrobieniem kroku na przód, tam gdzie wiodła go wewnętrzna tęsknota. Za prawdą. Za sensem. Za prawdziwym istnieniem i szczęściem.

W końcu odparł jakby do siebie: — nie będę się już bał, parzcież chcę być szczęśliwy.

Jednak Carlo odparł. – Kto wchodzi na tę drogę tylko dla szczęścia, zatrzyma się przy pierwszym lęku. Prawdziwa przemiana rodzi się z miłości do Boga – jako odpowiedź na Jego miłość. To ona daje siłę, by umrzeć dla siebie i powstać na nowo. Carlo wskazał w niebo, gdzie wzlatywał motyl o barwnych skrzydłach. — Zobacz. On nie zna całej drogi, ale leci. Tak i my, nie musimy wszystkiego rozumieć, wystarczy, że chcemy zaufać.

— Czyli… kiedy spróbuję zaufać, to Bóg będzie prowadził?

Carlo skinął głową.

— Tak. I właśnie wtedy nie spełni się ten paradoksalny cytat, który znasz: „Wszyscy rodzimy się jako oryginały, a umieramy jako kopie.” Bo… jego znaczenie zależy od tego, gdzie jesteś. Jeśli żyjesz w ciemności, zabrzmi jak wyrok. Ale jeśli ufasz i żyjesz w świetle Boga — stanie się zaproszeniem.

— Zaproszeniem?

— Tak. Zaproszeniem, by wrócić do Źródła. Tam, gdzie Bóg przechowuje czysty oryginał ciebie. Nie chodzi o to, żebyś stworzył siebie od nowa. Chodzi o to, żebyś odkrył, kim już jesteś w Jego sercu.

— A jeśli tego nie zrobię? — Karol rozważał w sobie… — Wtedy całe życie będę się tylko starał być „kimś” i nigdy nie będę sobą. Będę przymierzał maski, próbował dopasować się, wyróżniać na siłę… I nawet jeśli mi się uda, nie zaznam pokoju. Bo tylko gdy zaufam i zwrócę ku Boga, odnajdę prawdziwego siebie. — Karol spojrzał na swoje dłonie. Poczuł, jakby nagle stały się czymś świętym. Nie dlatego, że były lepsze — ale dlatego, że były jedyne. — Czyli… nie muszę się już starać być kimś wyjątkowym?

— Nie. Ty już jesteś wyjątkowy. Wystarczy, że przestaniesz udawać kogoś innego — i pozwolisz Bogu ci to pokazać.


VI

O odwadze bycia sobą i ufności do Boga

Karol wrócił do codzienności. Wśród rówieśników, z ich oczekiwaniami i rozmowami, czuł się jak na cienkiej linie.

– Bądź sobą – przypominał sobie słowa Carlo. Ale co to znaczy? Kim jestem naprawdę? Czy potrafię to pokazać światu, który chce, bym był taki jak inni?

Na lekcjach i podczas przerw obserwował kolegów, którzy udawali kogoś, kim nie byli. Śmiali się głośniej, niż czuli, mówili to, co wypadało, choć nie było to zgodne z tym, co naprawdę myśleli. Karol poczuł ciężar. „Może lepiej się dostosować,” pomyślał. „Może lepiej założyć maskę, bo tak będzie łatwiej.” Ale w środku czuł, że to go niszczy. Z każdym udawanym uśmiechem oddalał się od siebie. Tego wieczoru spotkał się z Carlo i opowiedział mu o swoich wątpliwościach.

– Czuję, że inni chcą, żebym był kimś innym. A ja nie wiem, kim jestem. Chcę być sobą, ale boję się oddać całkowicie Bogu, a świat nie odpuszcza, ciągle próbuje mnie zmieniać?

Carlo uśmiechnął się łagodnie.

– To właśnie jest próba. Być sobą, gdy wszyscy chcą, byś był kimś innym, aby wyjść z niej zwycięsko, trzeba odwagi i to nie małej a jeszcze większej ufności.

Karol spojrzał z niepokojem:

— Karol przez chwilę milczał, a potem znów spojrzał na Carlo.

— Carlo, skąd bierzesz tę ufność? Jak możesz być pewny, że Bóg naprawdę chce dla nas dobra?

Carlo nie odpowiedział od razu. Spojrzał gdzieś w dal, jakby próbował sięgnąć pamięcią do czegoś, co nosił głęboko w sercu.

— Wiesz, Karolu… kiedy lekarze powiedzieli mi, że zostało mi niewiele czasu, to pierwsze, co poczułem, to nie był strach. Tylko pokój. Dziwny, cichy pokój, jakby ktoś mnie objął od środka. I wtedy zrozumiałem, że On naprawdę jest. Że On mnie zna. I kocha prawdziwie — jak Ojciec, który nie pozwoli, by stało się coś, co nie ma sensu, choć może tak to wyglądać.

Karol patrzył na niego uważnie.

— Ufa się nie dlatego, że się wszystko rozumie — mówił dalej Carlo. — Ufa się, bo się wierzy, że Miłość jest większa od wszystkiego, co boli. Bo Bóg naprawdę oddał za nas wszystko. Kiedy patrzę na krzyż, widzę Kogoś, kto przeszedł przez śmierć, żebyśmy się już nie bali. I dlatego Mu ufam.

Zapadła cisza. Karol nie odpowiedział. Ale w jego oczach pojawiło się coś nowego. Jakby pękła w nim jakaś skorupa, przez którą zaczęło sączyć się światło a w jego sercu pojawiła się iskra nadziei.


VII

 Początek drogi

— Może i ja jestem stworzony do czegoś więcej — pomyślał Karol. Spojrzał na Carlo, który tylko się uśmiechał. Jakby wiedział, co dzieje się w jego sercu. Życie to droga. Każdy dzień, każda rozmowa — jakby prowadziły do jednego pytania: Czy chcę żyć tylko dla siebie… czy dla Tego, który mnie stworzył z miłości?

Karol nie musiał odpowiadać od razu. Wiedział, że Bóg nie pogania. Że zna jego serce. Że będzie go prowadził — przez ludzi, przez codzienność, aż sam zapragnie wejść w kokon.

I choć nie był jeszcze gotowy, wiedział, że ta droga naprawdę istnieje. I że nie będzie musiał iść nią sam.

Szli jeszcze chwilę w milczeniu. Promienie słońca tańczyły na ścieżce.

– I co teraz zrobisz? – zapytał Carlo.

– Nie wiem. Będę myślał. Słuchał. Patrzył – odpowiedział Karol z pokorą.

– To dobrze – Carlo uśmiechnął się. – Bóg mówi w ciszy i wtedy, gdy jesteśmy gotowi słuchać.

Po chwili Karol zapytał:

– Gdybyś mógł jeszcze kiedyś wrócić… gdybym zabłądził… Czy…?

– Nie jesteś sam, Karolu – przerwał mu Carlo. – I nigdy nie byłeś. A może jeszcze się spotkamy. Może już nie jako gąsienice.

Obaj się uśmiechnęli. Coś się kończyło, ale coś większego się zaczynało. Karol patrzył za odchodzącym Carlo jak za motylem lecącym ku słońcu. Carlo uśmiechał się ciepło i spoglądał już w dal, na niebo, gdzie słońce powoli zniżało się ku horyzontowi. — Pamiętaj, Karolu — powiedział cicho — motyl nie zatrzymuje się na chwilę przy ziemi. Wzlatuje ku Słońcu, ku temu, co dało mu życie. To nie koniec przemiany, ale początek trwania.

Motyl, który przyjmie Dar życia w Woli Bożej, codziennie wybiera powrót do światła, które go przenika i ożywia. Pozwala, by Boża Wola żyła w nim, aż stanie się jednym ze Słońcem — nieskończonym źródłem światła i miłości.

Karol spojrzał na niebo i poczuł, że coś w nim się rozjaśnia. Wyszeptał: – Carlo… Karol… Imiona brzmiały niemal identycznie. Jak echo. Jak odbicie.

Zrozumiał. Może nie wszystko, ale wystarczająco, by poczuć, że to nie była zwykła rozmowa. Jakby Bóg pokazał mu cień samego siebie — nie tego, kim jest, ale kim może się stać.

I to wystarczyło na teraz. To był dopiero początek.





🦋 1. Prawdziwa tożsamość człowieka objawia się tylko w relacji z Bogiem
Pismo Święte:
„Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył.”(Rdz 1,27)
🌿 Każdy człowiek ma unikalne powołanie, zakorzenione w obrazie Boga – jak Karol, który odkrywa, że nie został stworzony jako kopia innych, ale jako niepowtarzalne „Boże dzieło”.
„Boże, Ty mnie przenikasz i znasz, [...] Dziwna jest dla mnie Twoja wiedza, zbyt wzniosła, nie mogę jej pojąć. [...] Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie.” (Ps 139,1.6.14)
🌿 Karol zaczyna rozumieć, że nie musi się bać bycia sobą, bo to Bóg zna go najgłębiej i stworzył dokładnie takim, jakim miał być.
KKK:
„Chrystus […] objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i odsłania mu jego najwyższe powołanie.”(KKK 1701)
🌿 To Jezus – jak Carlo w bajce – pomaga Karolowi odkryć, kim naprawdę jest i do czego został stworzony.

🦋 2. Boża Wola to nie utrata tożsamości, ale jej pełne objawienie
Pismo Święte:
„Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus.”(Ga 2,20)
🌿 W darze życia w Woli Bożej dusza staje się narzędziem Bożego działania – jak Karol, który zaczyna patrzeć, myśleć i kochać oczami Boga, nie tracąc siebie, ale odnajdując swą prawdziwą naturę.
„Niech się stanie wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi.”(Mt 6,10)
🌿 Karol uczy się nie tylko mówić te słowa, ale nimi żyć – w zaufaniu, że Wola Ojca prowadzi do pełni.
KKK:
„Syn stał się posłuszny aż do śmierci, abyśmy i my mogli stać się posłuszni aż do śmierci (por. Flp 2,8).”(KKK 2825)
🌿 Posłuszeństwo Woli Bożej nie niszczy człowieka, lecz go uświęca – jak Karola, który odkrywa, że jego wolność rozkwita dopiero wtedy, gdy staje się wolą Boga.

🦋 3. Każdy człowiek jest niepowtarzalny – oryginał, nie kopia
Pismo Święte:
„Nie bój się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu – tyś mój!”(Iz 43,1)
🌿 Karol odkrywa, że jego imię – jego istota – została wypowiedziana przez samego Boga. Jest „czyjś”, jest Boży.
„Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan.”(1 Kor 12,4-5)
🌿 W świecie, gdzie wielu pragnie być tacy sami, Karol uczy się, że Duch Święty obdarza każdego inaczej – i to jest piękne.
KKK:
„Istnieje między ludźmi równość co do godności osobistej i praw, ale także wielka różnorodność. [...] Te różnice są związane z planem Bożym.”(KKK 1937)
🌿 Różnorodność nie jest zagrożeniem, ale częścią Bożego zamysłu – Karol przestaje walczyć z własną odmiennością.

🦋 4. Tylko życie w świetle Boga pozwala poznać prawdę o sobie
Pismo Święte:
„Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia.”(J 8,12)
🌿 Carlo w bajce – jako obraz Chrystusa – pomaga Karolowi wyjść z wewnętrznego mroku niewiedzy i lęku o siebie.
„Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.”(J 8,32)
🌿 Karol odkrywa, że prawda o nim samym nie leży w oczach innych ludzi, ale w spojrzeniu Boga.
KKK:
„W Jezusie Chrystusie prawda Boga objawiła się w pełni. ‘Pełen łaski i prawdy’ (J 1,14), On jest ‘światłością świata’ (J 8,12), On jest Prawdą.”(KKK 2466)
🌿 Bajka prowadzi do wniosku, że prawda o człowieku nie jest czymś, co się tworzy samemu – jest objawieniem, którego dokonuje sam Bóg.

🦋 5. Ufność rodzi się z wiary w Miłość Boga
Pismo Święte:
„W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości.”(1 J 4,18)
🌿 To doskonale oddaje wewnętrzny opór Karola — jego lęk przed „utratą siebie”, który w rzeczywistości jest brakiem zaufania do Miłości.
„Z łaski bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to nie pochodzi od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił.”(Ef 2,8–9)
🌿 Nie trzeba zasługiwać na Bożą miłość – wystarczy ją przyjąć. Karol uczy się, że nie musi kontrolować wszystkiego.
„Kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swoje życie z mego powodu, znajdzie je.”(Mt 16,25)
🌿 Prawdziwa wolność nie polega na ochronie siebie, ale na oddaniu siebie Temu, który kocha.
KKK:
„Wiara jest osobowym przylgnięciem człowieka do Boga. [...] Jest ona dobrowolną odpowiedzią człowieka na objawienie się Boga.”(KKK 150)
🌿 Karol dochodzi do decyzji wiary – nie jako obowiązku, ale jako odpowiedzi na Miłość.
„Ufność wobec Boga budzi się w nas dzięki temu, że On pierwszy nas umiłował i dał dowód tej miłości w Jezusie Chrystusie.”(por. KKK 2086; Rz 5,8)
🌿 Carlo pomaga Karolowi zobaczyć, że Bogu można zaufać, bo On sam pierwszy oddał za niego życie.

🦋 Motyl to dopiero początek
Przemiana w motyla to symbol duszy, która przyjęła Dar życia w Woli Bożej – ale to dopiero początek. Właśnie wtedy zaczyna się prawdziwa wędrówka.
Bo żyć w Bożej Woli to nie tylko wypełniać Boży plan – to żyć Jego Własną Wolą, uczestniczyć w Życiu Trójcy. Taka dusza nie tylko wzlatuje – ona staje się Światłem, bo żyje tą samą Wolą, którą żyje Bóg.
Motyl ma się stać Słońcem – symbolem Woli Bożej, która przenika cały wszechświat. To nie poetycka metafora, ale rzeczywistość dla tych, którzy pozwolą Bogu działać w sobie bez przeszkód.

🦋 Zatrzymaj się na chwilę
Jeśli nosisz w sobie tęsknotę za czymś prawdziwym – za sensem, za wolnością, za Miłością, która wypełnia ogrania wszystko i wszystkich, to zapraszam Cię do Odkrycia, Daru Życia w Woli Bożej.

Dowiedz się więcej na:🌐 darwolibozej.pl🌐 echobogafiat.pl

Komentarze

Oceniono na 0 z 5 gwiazdek.
Nie ma jeszcze ocen

Oceń

Zapisz się jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych postach.

© 2025 Dar Życia w Woli Bożej

bottom of page