Modlitwa przygotowawcza przed każdą godziną konania w Ogrodzie
O mój Boski Odkupicielu, Jezu, proszę, zabierz mnie ze sobą i razem z Twoimi trzema umiłowanymi Apostołami, bym mogła towarzyszyć Ci w Twojej agonii w Ogrodzie Oliwnym. Przynaglona słodkim wyrzutem, jaki skierowałeś do Piotra i pozostałych dwóch śpiących uczniów, pragnę czuwać z Tobą przynajmniej przez jedną godzinę w ogrodzie Getsemani. Pragnę poczuć choć jedno ukłucie Twojego konającego Serca, odczuć choć jeden oddech Twojego udręczonego tchnienia. Pragnę wpatrywać się w Twoje Boskie Oblicze i kontemplować, jak blednie, jak ogarnia je trwoga, jak drży, jak pochyla się aż do ziemi.
Już widzę, o mój cierpiący Jezu, jak Twoje Ciało chwieje się i upada – to na jedną, to na drugą stronę – jak Twoje miłujące dłonie, zesztywniałe z bólu, splatają się ze sobą. Zaczynam słyszeć Twoje jęki, wołania miłości i niewyrażalnego cierpienia, które zanosisz ku Niebu. O mój Jezu, konający w ponurym Ogrodzie Getsemani, spraw, aby spłynął na mnie w tej godzinie, w której pragnę Ci towarzyszyć, strumień, kropla z tej Twojej najczcigodniejszej Krwi, który płynie niczym potok ze wszystkich Twoich najświętszych członków.
Ach, jest to najdroższe oczyszczenie płynące z mojego najwyższego Dobra, które dla mnie kona! Ach, spraw, abym mogła Cię pić, chłonąć aż do ostatniej kropli, i bym razem z Tobą mogła wypić choć łyk z gorzkiego kielicha Umiłowanego, odczuć w sobie cierpienia Jego Boskiego Serca – a nawet, aby serce moje pękło z żalu, że obraziłam mojego Pana, który dla mnie doprowadza się aż do konania.
Ach, mój Jezu! Daj mi łaskę, daj mi pomoc, bym cierpiała, wzdychała i płakała z Tobą choć przez jedną godzinę w Ogrodzie Oliwnym!
O Matko Bolesna, Maryjo, spraw, bym odczuła współczucie Twego przebitego Serca dla Jezusa konającego w Getsemani. Amen.

7 godzina, 23:00 - 00:00
TRZECIA GODZINA KONANIA W OGRODZIE GETSEMANI
Moja słodka Dobroci, moje serce nie może już dłużej wytrzymać, gdy patrzę na Ciebie i widzę, że nadal konasz. Krew spływa strugami z całego Twojego Ciała, i to tak obficie, że nie będąc w stanie już dłużej ustać na nogach, upadasz w kałużę krwi… O Miłości moja, Jezu, serce mi pęka, gdy widzę Cię tak słabego i wyczerpanego! Twoje uwielbione Oblicze i Twoje twórcze dłonie leżą na ziemi i są zalane krwią… Wydaje się, że w zamian za rzeki niegodziwości, które stworzenia Ci wysyłają, chcesz przelać rzeki krwi, aby zatopić w niej ich grzechy i tą krwią dać każdemu zaświadczenie Twojego przebaczenia. Ale och, mój Jezu, wstań. To, co cierpisz, jest zbyt wielkie. Niech to już wystarczy dla Twojej Miłości…!
I choć się wydaje, że mój uwielbiony Jezus umiera w swojej własnej krwi, Miłość daje Mu nowe życie. Widzę, jak z trudem się porusza. Podnosi się i tak pokryty krwią i brudem, wydaje się, że chce iść, ale nie mając siły, z trudem się wlecze… Moje słodkie Życie, pozwól mi wziąć Cię w swoje ramiona… Czy idziesz może do swoich drogich uczniów? Ale jaka jest boleść Twojego ukochanego Serca, gdy widzisz ich ponownie śpiących...!
Drżącym i słabym głosem wołasz do nich: Dzieci moje, nie śpijcie! Zbliża się godzina. Czyż nie widzicie, do jakiego stanu się doprowadziłem? Och, pomóżcie Mi, nie opuszczajcie Mnie w tych ostatnich godzinach!
Chwiejesz się i niemal tuż przy nich upadasz, gdy Jan wyciąga ramiona, żeby Cię podtrzymać… Jesteś tak zmieniony, że gdyby nie łagodność i słodycz Twojego głosu, nie rozpoznaliby Ciebie. Potem zalecasz im czuwanie i modlitwę i powracasz do Ogrodu, ale z drugą raną w Sercu. W tej ranie widzę, moja Dobroci, wszystkie grzechy tych dusz, które, mimo że widzą Twoją łaskawość ukazaną w darach, w pocałunkach i w pieszczotach, zapominają o Twojej Miłości i o Twoich darach i stają się senne i ospałe podczas nocy próby, tracąc w ten sposób ducha nieustannej modlitwy i czujności.
Jezu mój, prawdą jest, że gdy dusze ujrzą Cię i skosztują Twoich darów, i gdy zostają ich pozbawione, potrzebują ogromnej siły, aby wytrwać. Tylko cud może sprawić, że dusze te przetrwają próbę.
Dlatego, współczując Ci z powodu tych dusz, których niedbałość, lekkomyślność i zniewagi są najbardziej gorzkie dla Twojego Serca, proszę Cię, gdyby miały uczynić choćby jeden krok, który mógłby w najmniejszym stopniu sprawić Ci przykrość, otocz je tak wielką łaską, żeby powstrzymać je przed utratą ducha nieustannej modlitwy.
Mój słodki Jezu, gdy powracasz do Ogrodu, wydaje się, że już więcej nie możesz wytrzymać. Wznosisz ku Niebu swoje Oblicze pokryte Krwią i ziemią i powtarzasz po raz trzeci: Ojcze, jeśli to możliwe, oddal ode Mnie ten kielich… Święty Ojcze, pomóż Mi! Potrzebuję pocieszenia! Prawdą jest, że z powodu grzechów, które na Mnie spoczywają, budzę obrzydzenie i wstręt. Jestem ostatnim spośród ludzi wobec Twojego nieskończonego Majestatu. Twoja sprawiedliwość jest na Mnie oburzona... Ale spójrz na Mnie, Ojcze, jestem nadal Twoim Synem, który stanowi z Tobą jedno. Och, pomóż Mi, zlituj się, Ojcze! Nie pozostawiaj Mnie bez pocieszenia!
Potem wydaje mi się, że słyszę, moja słodka Dobroci, jak wzywasz kochaną Mamę: Ukochana Mamo, przytul Mnie w swoich ramionach, tak jak Mnie tuliłaś, gdy byłem Dzieckiem! Daj Mi tego mleka, które ssałem od Ciebie, aby Mnie pokrzepić i osłodzić gorycz mojego konania. Daj Mi swoje Serce, które było całą moją radością… Moja Mamo, Magdaleno, kochani apostołowie, wy wszyscy, którzy Mnie kochacie, pomóżcie Mi, pocieszcie Mnie! Nie pozostawiajcie Mnie samego w tych ostatnich chwilach. Stwórzcie wszyscy wokół Mnie koronę. Dajcie Mi na pocieszenie waszą obecność i waszą miłość!
Jezu, Miłości moja, któż mógłby wytrzymać, widząc Cię w takim skrajnym stanie? Któż mógłby mieć tak twarde serce i nie poczuć silnego żalu, widząc Cię zatopionego we krwi? Któż nie wyleje potoku gorzkich łez, słysząc Twój bolesny głos, który poszukuje pomocy i pocieszenia?
Jezu mój, podnieś się na duchu. Widzę już, że Ojciec posyła Ci na pocieszenie i wsparcie anioła, aby wyciągnąć Cię z tego stanu agonii i oddać Cię w ręce Żydów. Podczas gdy Ty będziesz z aniołem, ja obejdę wokół Niebo i ziemię. Pozwolisz mi wziąć Krew, przez Ciebie przelaną, abym mogła Ją zanieść wszystkim ludziom jako rękojmię zbawienia dla każdego i w zamian przynieść Ci na pocieszenie ich uczucia, uderzenia serc, myśli, kroki i czyny.
Moja Niebieska Mamo, przychodzę do Ciebie, abyśmy razem udały się do wszystkich dusz i dały im Krew Jezusa. Ukochana Mamo, Jezus pragnie pocieszenia, a największym pocieszeniem, jakie możemy Mu dać, jest przyprowadzenie Mu dusz… Magdaleno, przyłącz się do nas! Wszyscy aniołowie, przyjdźcie zobaczyć, do jakiego stanu Jezus został doprowadzony! On pragnie od wszystkich pocieszenia i znajduje się w takim stanie wyczerpania, że nie odrzuci nikogo.
Jezu mój, gdy pijesz kielich pełny intensywnej goryczy, który przysłał Ci Ojciec Niebieski, słyszę, że jeszcze bardziej wzdychasz, jęczysz, majaczysz i mówisz przytłumionym głosem: Dusze, dusze, przybywajcie, przynieście Mi ukojenie i zajmijcie miejsce w moim Człowieczeństwie. Pragnę was, oczekuję was z utęsknieniem! Och, nie pozostawajcie głuche na moje wołanie. Nie marnujcie moich żarliwych pragnień, mojej Miłości i mojego bólu! Przyjdźcie, dusze, przyjdźcie…!
Majaczący Jezu, każdy Twój jęk i westchnienie są raną dla mojego serca, która nie daje mi spokoju. Biorę więc jako moje własne Twoją krew, Twoją Wolę, Twoje płomienne pragnienia i Twoją Miłość i krążąc wokół Nieba i ziemi, chcę pójść do wszystkich dusz, aby dać im Twoją Krew jako rękojmię ich zbawienia. Chcę je do Ciebie przyprowadzić, żeby ugasić Twoje pragnienie, zatrzymać Twoją gorączkę oraz osłodzić gorycz Twojego konania. Gdy będę to czynić, Ty odprowadzaj mnie swoim wzrokiem.
Moja Mamo, przychodzę do Ciebie, gdyż Jezus pragnie dusz oraz pocieszenia. Daj mi więc swoją matczyną dłoń i objedźmy razem cały świat w poszukiwaniu dusz. Zamknijmy w Jego Krwi uczucia, pragnienia, myśli, czyny i kroki wszystkich stworzeń. Wrzućmy w ich dusze płomienie Jego Serca, ażeby mogły Mu się poddać. I tak zamknięte w Jego Krwi i przekształcone w Jego płomienie, zgromadzimy je wokół Jezusa, aby osłodzić ból Jego gorzkiego konania.
Mój Aniele Stróżu, idź przed nami. Idź i przygotuj dusze, które mają otrzymać tę Krew, tak aby nie było ani jednej kropli, która nie przyniosłaby pożądanego efektu… Pośpieszmy się, Mamo, wyruszajmy! Widzę spojrzenie Jezusa, które nam towarzyszy. Słyszę Jego powtarzający się szloch, który popędza nas do działania.
– A oto Mamo, przy pierwszych krokach jesteśmy już przy drzwiach domów, w których przebywają chorzy… Jakże wielu ciska przekleństwa, złorzeczy, rozpacza, a nawet próbuje odebrać sobie życie! Ach, Mamo, słyszę szlochanie Jezusa. Widzi On, jak Jego najdroższe przejawy miłości, za pomocą których przynosi duszom cierpienie, aby je do siebie upodobnić, są odpłacane zniewagami. Dajmy im Jego Krew, aby mógł im zapewnić niezbędną pomoc, a swoim Światłem dał zrozumieć, jakie jest dobro płynące z cierpienia i podobieństwo, które nabywają do Jezusa […].
– Wejdźmy do pomieszczeń, gdzie przebywają umierający… Moja Mamo, jakież to straszne! Jak wiele dusz jest bliskich upadku do piekła! Ilu z nich po grzesznym życiu chce zadać ostatni ból temu wielokrotnie przebijanemu Sercu, wieńcząc swoje ostatnie tchnienie aktem desperacji… Inni, związani ziemskimi więzami, nie potrafią się zdecydować, aby uczynić ostatni krok… Święta Mamo, dajmy wszystkim umierającym Krew Jezusa, która przepędzi demony i przygotuje ich na przyjęcia ostatnich sakramentów oraz na dobrą i świętą śmierć. Na pocieszenie dajmy im konanie Jezusa i gdy On będzie ich sądził, znajdzie ich okrytych własną Krwią i spoczywających w swoich ramionach, a wówczas wszystkim udzieli swojego przebaczenia.
– O Mamo, spójrz, jak ziemia pełna jest dusz, które mają popaść w grzech. Jezus wybucha płaczem, widząc swoją Krew, która ma być sprofanowana. Potrzeba cudu, aby powstrzymać je przed upadkiem. Dajmy im więc Krew Jezusa. W niej znajdą siłę i łaskę, aby nie popaść w grzech.
– Jeszcze jeden krok, o Mamo – oto dusze, które już popadły w grzech. Jezus je kocha, ale spogląda na nie z przerażeniem, ponieważ są splamione, a Jego konanie się wzmaga. Dajmy im Krew Jezusa, zawierającą Życie, aby mogły ponownie powstać, nawet jeszcze piękniejsze, wywołując uśmiech całego Nieba i ziemi.
– Idźmy dalej, o Mamo, do tych dusz, które grzeszą i uciekają od Jezusa, które Go obrażają i tracą nadzieję na Jego przebaczenie. Dajmy im Krew Jezusa, aby usunęła znamię wiecznego potępienia i wycisnęła znamię zbawienia. Niech napełni ich serca po popełnionym grzechu taką ufnością i miłością, żeby mogły pobiec do stóp Jezusa i przylgnąć do nich, nie odrywając się już nigdy więcej.
– Spójrz, o Mamo, tutaj są dobre i niewinne dusze, które jednak znajdują wokół wiele pułapek i wiele zgorszenia… Zapieczętujmy i otoczmy ich niewinność Krwią Jezusa, żeby była dla nich jakby murem obronnym, tak aby grzech nie miał do nich dostępu. Tą Krwią przepędź tych, którzy chcieliby je splamić, zachowaj je niewinne i czyste, tak aby Jezus znalazł w nich swoje zadowolenie i swój odpoczynek.
– A teraz śpieszmy się, Mamo, do tych, którzy nie wyznają Wiary Świętego Kościoła Katolickiego i do tych, którzy nie są nawet chrześcijanami, zwłaszcza do tych, którzy są u progu śmierci... Jezus, który jest Życiem wszystkich, nie jest odwzajemniany nawet najmniejszym aktem miłości i nie jest uznawany przez swoje własne stworzenia. O Mamo, dajmy im Jego Krew, umieśćmy w Niej wszystkich i zaprowadźmy ich wokół Jezusa jak wiele osieroconych i wygnanych dzieci, które odnajdują swojego Ojca. W ten sposób Jezus poczuje się pocieszony w swojej gorzkiej agonii...
– O Mamo, weźmy Jego Krew i dajmy Ją wszystkim – strapionym, aby otrzymali pocieszenie; ubogim, aby pokochali swoje drogocenne ubóstwo; tym, którzy są kuszeni, aby wywalczyli zwycięstwo; niewierzącym, aby zatriumfowała w nich Wiara; bluźniercom, aby zmienili przekleństwa w błogosławieństwa; duchownym, aby zrozumieli swoją misję i byli godnymi kapłanami Jezusa…
– Dajmy Ją również duszom z czyśćca, które tak bardzo płaczą i proszą o tę Krew, gdyż chcą być uwolnione… A teraz wzlećmy do Nieba i dajmy wszystkim Krew Jezusa, dajmy Ją aniołom i świętym, aby otrzymali większą chwałę, dziękowali Jezusowi i się za nas modlili… A teraz pozwól, o Mamo, że również i Tobie dam tę Krew dla Twojej większej chwały. Niech ta Krew zaleje Cię nowym światłem oraz nowym szczęściem i od Ciebie spłynie do wszystkich stworzeń, aby wszystkim przynieść łaskę zbawienia.
– Na koniec daj również i mnie tę Krew. Wiesz, jak bardzo Jej potrzebuję. Oczyść mnie tą Krwią, ulecz i wzbogać. Spraw, aby krążyła w moich żyłach i dała mi całe Życie Jezusa; aby spłynęła do mojego serca i przemieniła je w Jego własne Serce; aby upiększyła mnie tak bardzo, żeby Jezus mógł znaleźć we mnie swoją radość.
Konający Jezu, wydaje się, że Twoje Życie dobiega kresu, słyszę już odgłosy konania. Widzę, że Twoje oczy przyćmione są zbliżającą się śmiercią, a wszystkie Twoje Najświętsze członki są pozbawione sił. Widzę, że chwilami przestajesz oddychać i serce mi pęka z bólu. Obejmuję Cię i czuję, że jesteś lodowaty. Potrząsam Tobą, ale nie dajesz znaku życia! Jezu, czy Ty umarłeś!? Zbolała Mamo, aniołowie niebiescy, przyjdźcie płakać nad Jezusem i nie pozwólcie, abym dalej bez Niego żyła, bo już dłużej nie mogę! Przytulam Go mocno do siebie i słyszę, jak wydaje następny oddech i ponownie nie daje znaku życia. Wołam więc do Niego: Jezu, Jezu, Życie moje, nie umieraj! Słyszę już hałas Twoich wrogów, którzy nadchodzą, aby Cię pojmać. Kto Cię obroni w tym stanie, w którym się znajdujesz?
A On, poruszony, wydaje się, że powstaje ze śmierci ku życiu. Spogląda na mnie i mówi mi: Córko, jesteś tutaj? Byłaś więc świadkiem moich boleści i tak wielu śmierci, które poniosłem? Wiedz zatem, córko, że w czasie tych trzech godzin gorzkiego konania zawarłem w sobie wszystkie życia wszystkich stworzeń i przeszedłem wszystkie ich boleści, a nawet ich śmierć, dając każdemu z nich moje własne Życie. Moje konanie podtrzyma ich własne konanie. Moja gorycz i śmierć przemienią się dla nich w źródło słodyczy i życia. Jak wiele kosztują Mnie dusze! Gdybym przynajmniej był odwzajemniony! Widziałaś więc, że gdy umierałem, zaczynałem ponownie oddychać. Były to śmierci stworzeń, które w sobie odczuwałem.
Mój cierpiący Jezu, ponieważ chciałeś zawrzeć w sobie również i moje życie, a więc i moją śmierć, błagam Cię w imię tego Twojego gorzkiego konania, ażebyś przyszedł i towarzyszył mi w chwili mojej śmierci. Dałam Ci moje serce jako schronienie i odpoczynek, moje ramiona, aby Cię podtrzymywały, oddałam Ci całą siebie do dyspozycji. Och, jakże chętnie oddałabym się w ręce Twoich wrogów, aby móc umrzeć zamiast Ciebie. O Życie mojego serca, przyjdź w godzinie mojej śmierci oddać mi to, co ja Tobie dałam – Twoje towarzystwo, Twoje Serce jako łoże i odpoczynek, Twoje ramiona jako wsparcie oraz Twój ciężki oddech, żeby złagodzić moją trwogę. W ten sposób będę mogła oddychać Twoim oddechem, który jak oczyszczające powietrze oczyści mnie z wszelkiej zmazy i przygotuje do wejścia do wiecznej szczęśliwości… A co więcej, mój słodki Jezu, dasz mojej duszy całe Twoje Przenajświętsze Człowieczeństwo, tak iż będziesz mnie widział poprzez siebie samego, a widząc siebie samego, nie znajdziesz niczego, za co mógłbyś mnie osądzić. Następnie obmyjesz mnie w Twojej Krwi, ubierzesz w białą szatę Twojej Przenajświętszej Woli, przyozdobisz Twoją Miłością i dając mi ostatni pocałunek, pozwolisz mi wzlecieć z ziemi do Nieba. A to, czego pragnę dla siebie, proszę Cię, daj wszystkim umierającym… Ale zbliżają się już Twoi wrogowie. Chcesz więc mnie opuścić, żeby wyjść im naprzeciw… Ja zaś, przytulając się mocno do Twojego Serca, już nigdy Cię nie opuszczę. Podążam za Tobą, a Ty udziel mi Twojego błogosławieństwa.
Modlitwa dziękczynna po każdej godzinie agonii w Ogrodzie
Dziękuję Ci, o najsłodszy mój Panie, że raczyłeś przyjąć mnie do swego towarzystwa choćby na jedną godzinę, w Twej straszliwej agonii w Ogrodzie. Ach, jakże niewielkie pocieszenie mogłam Ci dać, o mój dobry Jezu! Lecz Twoja nieskończona miłość i przeobfita dobroć Twego litościwego Serca sprawiają, że znajdujesz ulgę nawet w najdrobniejszym akcie współczucia, jaki okazuje Ci stworzenie.
Ach! Nigdy nie wymażę z pamięci widoku Twojej drżącej, przygnębionej, udręczonej Postaci, korzącej się w prochu ziemi, całej zroszonej krwawym potem, w mrocznej trwodze Getsemani. Doświadczyłam, o Jezu, że trwanie przy Tobie w cierpieniu, odczuwanie choćby jednej kropli gorzkiej boleści Twojego Boskiego Serca, to najwznioślejszy los, jaki może spotkać człowieka na tej ziemi.
O Jezu, wielkodusznie wyrzekam się rzeczy ziemskich i zwodniczych – pragnę tylko Ciebie, uciśnionego, cierpiącego, utrudzonego mojego Pana. Od Ogrodu po Kalwarię pragnę być zawsze Twoją wierną i czułą towarzyszką.
O Jezu, spraw, abym została pojmana razem z Tobą, abym była prowadzona z Tobą przed sądy; spraw, bym miała udział w obelgach, zniewagach, opluciach i policzkowaniu, jakimi Twoi wrogowie Cię okryją. Zabierz mnie z sobą od Piłata do Heroda, od Heroda z powrotem do Piłata. Zwiąż mnie z Tobą przy kolumnie i pozwól, abym odczuła choć część Twojego biczowania. Daj mi trochę Twoich cierni, Jezu, niech mnie przebiją. Spraw, bym z Tobą została skazana na śmierć krzyżową: Ty, jako ofiara miłości za mnie, a ja jako ofiara wynagradzająca za moje grzechy.
Daj mi udział w losie Szymona z Cyreny, bym mogła iść z Tobą na Kalwarię, i tam razem z Tobą zostać przybita do krzyża, konając i umierając z Tobą.
O Matko Bolesna, Ty, która pomogłaś mi współcierpieć z Jezusem konającym w Ogrodzie, pomóż mi również, abym trwała przybita z Tobą do tego samego krzyża Jezusa i potrafiła ofiarować Mu najgodniejsze wynagrodzenia płynące z zasług Jego Męki i Śmierci Krzyżowej. Amen.
Refleksje i praktyki
(św. Hannibal di Francia)
W tej trzeciej godzinie [konania] w Getsemani Jezus prosił o pomoc z nieba. Jego cierpienie było tak wielkie, że pragnął pocieszenia od swoich uczniów.
A czy my w bolesnych okolicznościach zawsze prosimy o pomoc niebo? A jeśli zwracamy się także do innych, to czy czynimy to w porządku Bożym, wybierając tych, którzy mogą nas pocieszyć w sposób święty?
Czy przynajmniej potrafimy poddać się woli Bożej, gdy nie otrzymujemy oczekiwanej pociechy, i wykorzystać nawet ludzką oziębłość, by jeszcze bardziej rzucić się w ramiona Jezusa?
Jezus został pocieszony przez anioła. A czy my możemy powiedzieć, że jesteśmy aniołami Jezusa, gdy trwamy przy Nim, aby Go pocieszać, dzieląc Jego cierpienia? Jednak aby być prawdziwym aniołem Jezusa, trzeba przyjmować cierpienia tak, jakby pochodziły od Niego samego, a więc jako cierpienia Boskie. Tylko wtedy możemy ośmielić się pocieszać Boga tak pełnego goryczy. W przeciwnym razie, jeśli przyjmujemy cierpienie w sposób ludzki, nie możemy go wykorzystać, by pocieszyć Boga-Człowieka – i tym samym nie możemy być Jego aniołami.
Z cierpieniami, które zsyła nam Jezus, jest tak jakby posyłał nam także kielich, w którym mamy złożyć owoc tych cierpień. Te cierpienia, znoszone z miłością i poddaniem, przemienią się dla Jezusa w najsłodszy nektar.
W każdym cierpieniu powinniśmy mówić: „Jezus woła nas do siebie, abyśmy byli Jego aniołami. Pragnie naszego pocieszenia, dlatego pozwala nam uczestniczyć w swoich cierpieniach.”

Jezu, moja Miłości, w moich cierpieniach szukam Twojego Serca, by w nim spocząć, a w Twoich cierpieniach pragnę dać Ci schronienie poprzez moje własne cierpienia, aby odwzajemniając je, stać się Twoim pocieszającym aniołem.
_edited.png)
